Chciałabym przedstawić bohatera dzisiejszej notki: Pana
Rybę.
Do naszego wspólnego spotkania zachęciła mnie Dorota, która na
Facebooku poprosiła mnie o przepis na bezmięsne danie dla swojej małej
Rozbójniczki. Dorota postawiła przede mną szereg wymagań:
- szybkie danie,
- bezmięsne,
- nic pieczonego, bo nie szybkie,
- nic smażonego, bo smażone niezdrowe dla dziecka,
- może być zblenderowane, ale papka nie wymagana, gdyż Rozbójniczka osiągnęła wiek odpowiedni do gryzienia pokarmów.
Zarzucona taką ilością wymagań niemalże w panice zaczęłam
rozmyślać jakie danie spełni te wszystkie wymagania jak tylko przeczytałam jej
prośbę, a przeczytałam ją z kilkudniowym opóźnieniem ze względu na
bezinternetowe wygnanie. Przyznaję zmartwiałam. A zmartwiałam jeszcze bardziej,
kiedy uświadomiłam sobie, że powinnam dopytać o preferencje żywieniowe młodej damy,
ponieważ tych kilka wymagań mogło być jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Mimo
wszystko nie chciałam by moje szanse w tym pojedynku wyglądały jak szanse Titanica,
zwłaszcza przy publicznie rzuconym wyzwaniu.
Na szczęście lista produktów jadalnych zawierała więcej niż
dwie pozycje, natomiast obejmowała mięso, które z góry było skazane na porażkę,
gdyż zamówienie opiewało na danie bezmięsne. Z kolei jajka zostały wyeliminowane
już przez przepis na kotlety jajeczne. Podobnie rzecz miała się z makaronem. Na
szczęście do dyspozycji miałam jeszcze warzywa oraz coś co po prostu uratowało
mi życie i napełniło moje serce ogromną dawką nadziei: ryba!
Tym oto sposobem Poli, zwanej dalej kucharką, udało się
napotkać na swej drodze Pana Rybę, zwanego dalej pstrągiem.
Pieczony pstrąg
Pstrąg
Cytryna
Pieprz i sól
Całego wypatroszonego pstrąga
obsypałam solą oraz pieprzem cytrynowym w środku i na zewnątrz. Jeśli ktoś nie
ma ochoty na pieprz może z niego zrezygnować. Sama sól wystarczy –
przetestowałam. Do środka włożyłam plasterki cytryny. Całość owinęłam w folię
aluminiową, dzięki której ryba się nie przypiecze i będzie bardzo delikatna, a
następnie wrzuciłam ją do piekarnika na pół godziny. Jeśli dysponujemy
pstrągiem gigantem powinniśmy trochę przedłużyć czas pieczenia. Gotowe danie
polecam skropić jeszcze świeżą cytryną.
By zadać szyku surowej elegancji
Pana Ryby przygotowałam jeszcze masło z pietruszką, które jak sama nazwa
wskazuje zawierało masło oraz pietruszkę (nie dodawałam już do niego żadnych
przypraw, ponieważ chciałam wydobyć aromat składników niezagłuszony słonym
smakiem). Masło zastosowałam przy spożywaniu potrawy aplikując je bezpośrednio
na potrawę.
Co prawda, danie miało nie być pieczone ze względu na
oszczędność czasu, ale zawsze mi się wydaje, że to jedna z najprostszych
możliwych wersji ryby. Na pewno o wiele łatwiejsza niż ryba gotowana, która
choć szybka jednocześnie zapewnia w domu niekoniecznie miły wszystkim nosom aromat i wymaga bardzo dużej uwagi.
Natomiast czas potrzebny pstrągowi wystarcza akurat by ugotować do niego
ziemniaki i przygotować surówkę, na przykład z marchewki i jabłek, dlatego
według mnie danie to zalicza się do kategorii szybkich.
A oto Pan Ryba w pełnej krasie. Wybaczcie mu, że chowa się
trochę w cieniu, ale onieśmieliła go wizja konfrontacji z Rozbójniczką. Jak i
zresztą i mnie. Wierzę jednak, że uda mi się ją spotkać w niedługim czasie i
zarazem obłaskawić przy pomocy pewnego daru. Mam nadzieję, że po naszym
pierwszym spotkaniu nie będę wyglądała jak Pan Ryba po spotkaniu ze mną.
Trzymajcie kciuki!
Prawa autorskie do zdjęć oraz treści wpisów należą do autorki
bloga. Jeśli chcesz zacytować fragment wpisu proszę o podanie źródła i kontakt
mailowy kuchnia.poli@gmail.com.