Jakiś czas temu w ręce wpadł mi artykuł o nowym trendzie freeganizmu czyli stylu żywienia polegającego na jedzeniu tego, co znajduje się
w śmietnikach. Podobno można w nich znaleźć dobre jedzenie i
szczerze mówiąc obserwując osoby, które wyrzucają jedzenie, bo za 2 dni minie
termin ważności jogurtu, jestem skłonna w to uwierzyć.
Przyznaję, że po lekturze tego tekstu zaczęłam zastanawiać się
w jaki sposób robię zakupy i gotuję. I rzeczywiście stwierdziłam, że zdarza mi
się wyrzucać dużo jedzenia. Bardzo lubię kupować różne smakołyki i czasem jest
mi wręcz ciężko powstrzymać się od tego, mimo że staram się w miarę planować
posiłki na najbliższe 2 czy 3 dni i robię na raz większe zakupy. Jednak zdarza
się, że po prostu mam ochotę na coś innego albo nieplanowane wyjście spowoduje,
że nie jem w domu. Czy po prostu ugotuję za dużo. I jedzenie niestety zostaje.
A jedzenia zwiędłej sałaty jakoś mimo wszystko sobie nie wyobrażam.
Nie proponuję oczywiście nadawania drugiego życia zielonemu
mięsu poprzez umycie go płynem do mycia naczyń. Na myśl przychodzi mi
zdroworozsądkowe podejście, które objawia się bardziej przemyślanymi zakupami i
odrobiną improwizacji w łączeniu produktów. Wystarczy na przykład nie
przesadzać z ilością kupowanych produktów, co czasem wcale nie bywa łatwe jeśli
się robi zakupy dla jednej osoby.
Nie musicie się jednak bać. Dzisiejszy przepis nie był
przygotowywany na modłę freeganimiczną. Aczkolwiek został zainspirowany samą
ideą uważnego przyglądania się jedzeniu i sposobu robienia zakupów. Prawdę
powiedziawszy powstał na skutek otworzenia lodówki, poznania jej zawartości i
główkowania w stylu: „całkiem tego dużo, ale co można z tego sensownego
zrobić?”. I wiecie co? Dało się z tego coś wymyślić! I na dodatek smakowało!
Zupa pomidorowo- paprykowa
3 pomidory
1,5 papryki
Mały Koncentrat pomidorowy
(najlepiej najmniejszy jaki można kupić)
Kilka kawałków selera naciowego
Garść świeżego szpinaku
Żółty ser
Pieprz i sól
Pomidory rozdrobniłam razem z
jedną papryką przy pomocy blendera. Po dodaniu wody mieszankę doprowadziłam do
wrzenia i dodałam pokrojony w plasterki seler naciowy i pozostałe pół papryki. By
zupa miała ładniejszy kolor i była bardziej fotogeniczna, jak również dla
walorów smakowych (nie jestem w stanie w tej chwili określić najważniejszego
czynnika, który mnie do tego skłonił) dodałam najmniejszą porcję opakowania
koncentratu pomidorowego.
Na koniec wrzuciłam do zupy umyte
liście szpinaku nawet ich nie krojąc oraz pieprz, sól i gotowałam całą potrawę
przez 10 minut. Podając porcję posypałam startym serem, który się pięknie stopił
i nadał potrawie charakterystycznego smaku.
Kawałek sera można wrzucić do
zupy w trakcie gotowania. Wtedy zmieni się trochę jej aromat.
Eh nie ma nic przyjemniejszego niż odpoczynek w łóżku po
ciężkim dniu z miseczką pysznej ciepłej zupy w ramach kolacji. A skoro jesteśmy
już przy kwestiach smaku proszę, piosenka specjalnie dla Was moi Drodzy:
Prawa autorskie do zdjęć oraz treści wpisów należą do autorki
bloga. Jeśli chcesz zacytować fragment wpisu proszę o podanie źródła i kontakt
mailowy kuchnia.poli@gmail.com.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz