Co
może robić wieczorową porą kobieta zmęczona po całym dniu wrażeń po powrocie do
pracy z urlopu oraz po doświadczeniu innych emocjonujących wydarzeń? Jak się
okazuje idealne właściwości relaksacyjne może mieć pieczenie.
Do
upieczenia ciasteczek skłoniły mnie dwie rzeczy: miły obowiązek wywiązania się
z umowy kupna-sprzedaży ciasteczek na cele charytatywne oraz po prostu chęć ich
zrobienia i poczęstowania nimi znajomych. Nic nie poradzę na to, że po prostu
lubię gotować dla innych i cieszy mnie perspektywa wciskania w ludzi moich
wytworów.
Zabierając
się do pracy o godzinie 21.30 czasu lokalnego czułam się niczym mityczna
harcerka z amerykańskich filmów sprzedająca obwoźnie (a raczej obnożnie)
ciasteczka na cele charytatywne. Z żalem muszę jednak stwierdzić, że jedno
ciasteczko straciłam podczas tradycyjnie już uprawianego przeze mnie biegu z pergaminem
na trasie z jednego końca kuchnio-pokojo-przedpokoju ku drugiemu. No cóż, na
pocieszenie mogę jedynie stwierdzić, że udało mi się wyprodukować 304 ciastka,
co wcale nie jest moim rekordem. Raz udało mi się za jednym zamachem zrobić ich
aż 400.
Owsiane ciasteczka
100 g płatków owsianych
200 g mąki
¾ szklanki cukru
100 g masła (w oryginale margaryna, ale w mojej kuchni z
zasady margaryny nie używam)
2 jajka
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
Oryginalny przepis pochodzący z książki Jana
Czernikowskiego „Ciasta, ciastka, ciasteczka: wypiek domowy” wydanej w 1990
roku:
Ucieramy masło z żółtkami a następnie dodajemy do powstałej
masy mieszankę płatków, cukru, mąki, proszku do pieczenia i sody. Jako ostatni
składnik dodajemy ubitą pianę z białek. Jeżeli ciasto jest za twarde można do niego
dodać mleka lub śmietany. Wycinamy ciastka i pieczemy je w gorącym piekarniku
aż osiągną złoty kolor.
I wszystko byłoby dobrze gdybym się tego przepisu trzymała.
Zazwyczaj nie chce mi się czekać aż masło będzie na tyle miękkie żebym mogła
utrzeć je z żółtkami. Dlatego też najczęściej masło topię w rondelku,
przestudzam i mieszam z żółtkami oraz mieszaną suchych składników ciasta a
potem dodaję pianę z białek.
Aby było ciekawiej nie posiadam w domu miarki więc za
każdym razem piekąc ciasto sprawdzam w Internecie „ile waży szklanka mąki”. Na
dodatek nigdy nie robię ciasteczek z jednej porcji ciasta. Zazwyczaj z półtorej
Dodanie do ciasta roztopionego masła powoduje, że trzeba do
masy dodać więcej płatków i mąki, bo zazwyczaj wychodzi za rzadkie, czego efektem
końcowym jest ogromna ilość ciasta. Ciasteczka wycinam przy pomocy małego
kieliszka do wódki. Dzięki temu nie są ani za małe ani za duże. Ot, w sam raz
pasujące do pogryzania przy herbacie.
Do ciasteczek nie dodaję nigdy żadnych aromatów, chociaż
wiele osób mówi mi, że wyczuwa w nich aromat anyżu. Przyznaję, posiadam go w
domu, ale jeszcze nie zdążyłam go wypróbować.
Drodzy
Czytelnicy, jak widzicie sami ciastka można przygotować w sposób prosty lub
trudny. To do Was należy decyzja, który wybierzecie. Moim zdaniem oba są równie
dobre.
A
oto ciasteczkowe stosy Poli:
Prawa
autorskie do zdjęć oraz treści wpisów należą do autorki bloga. Jeśli chcesz
zacytować fragment wpisu proszę o podanie źródła i kontakt mailowy kuchnia.poli@gmail.com.
jadłem, zyje, polecam :D
OdpowiedzUsuńNigdy już nie będziesz musiał dowodzić nikomu swojej odwagi :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za bohaterskie wyznanie tego, który przetrwał :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobre - Asia z Olgą mnie poczęstowały:)
OdpowiedzUsuń