środa, 29 sierpnia 2012

Pasta z bakłażana czyli bułgarskich impresji część pierwsza


Drodzy Czytelnicy, w jaki sposób obieracie wakacyjny kierunek wypraw? Obawiam się, że powoli minęły czasy wędrówek palcem po globusie i w obecnej chwili w mało którym polskim domu można go znaleźć. Trochę szkoda. Takie „wędrówki” przypominają mi lata dziecinne i czasy, kiedy mapy Google były czystą abstrakcją a komórka mogła być jedynie obronną cegłą a nie samodzielnym centrum dowodzenia jak obecnie.

Planowanie moich tegorocznych wakacji zaczęło się od książki, oczywiście kucharskiej. W czasie moich wędrówek po sieci trafiłam przypadkiem na krótką notkę dotyczącą „Bałkańskich zapisków kuchennych”, a jako że od lat intryguje mnie ten region po kilku minutach trafiłam na stronę poświęconą całej serii, co oczywiście doprowadziło do niekontrolowanego aktu zakupowego. I nie żałuję.

Całą pierwszą część poświęconą jarskiej bułgarskiej kuchni przeczytałam jak powieść. Lubię przeglądać książki kucharskie oglądając zdjęcia, czytając nazwy potraw, ale zagłębiam się tylko w wybrane przepisy. Ta książka jest jednak inna. Powoli wprowadza nas w rys kulturowy Bułgarii, którego nieodłącznym elementem jest kuchnia. To książka, w której przepisy zgrabnie przeplatają się z anegdotkami, czy po prostu faktami historycznymi, które dodają całości swoistego smaczku.

Po skończonej lekturze obranie wakacyjnego kierunku było czystą formalnością. Za to przede mną pojawiły się trzy cele: zdobycie glinianych naczyń do gotowania zwanych guweczami, spróbowanie fety oraz jogurtu czyli filarów lokalnej kuchni.

Pasta z bakłażana

4 bakłażany
4 papryki
2 pomidor
4 ząbki czosnku
½ wiązki pietruszki
Pół filiżanki oliwy
2 łyżki octu winnego
Sól

Proporcje, które podałam pochodzą z książki „Bałkańskie zapiski kuchenne: książka I Kuchnia jarska Bułgarów w przepisach i komentarzach” . Ja natomiast zmniejszyłam porcję do ¼ a więc przygotowałam pastę z jednego bakłażana, jednej papryki, małego pomidora, ale po czasie mogę stwierdzić, że lepiej byłoby użyć połowy. Nie dodałam też pietruszki.

Bakłażan opiekałam w piekarniku aż skórka pękła, a następnie moczyłam go przez godzinę w zimnej wodzie jak radzi książka, by się pozbyć goryczy i muszę przyznać, że to genialna rada i zdecydowanie pomaga. Paprykę również opiekałam w piekarniku.

Obrane bakłażany powinniśmy rozdrobnić w moździerzu lub drewnianym naczyniu. Przyznaję się do pewnej profanacji, ponieważ potraktowałam je po prostu blenderem. Obraną paprykę również rozdrabniamy i mieszamy z bakłażanem. Do masy dodajemy startą porcję pomidora, a następnie mieszając oliwę, ocet, sprasowany czosnek i sól. Jeśli mamy ochotę na pietruszkę  również i ją. Chociaż przyznaję, że mi pasta bardzo smakowała i bez niej.

A oto pasta wykorzystana do przygotowania kosmopolitycznej kanapki z foccatią i szynką szwarcwaldzką pozująca wraz z dowodem spełnienia jednego z celów – jednym z kupionych przeze mnie guweczy.



A na koniec coś dla Was, Drodzy Czytelnicy, jako element strawy duchowej - trochę bułgarskiej muzyki.



Prawa autorskie do zdjęć oraz treści wpisów należą do autorki bloga. Jeśli chcesz zacytować fragment wpisu proszę o podanie źródła i kontakt mailowy kuchnia.poli@gmail.com.

2 komentarze:

  1. W końcu coś co można zjeść z mięsem :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakby nie patrzeć kompot można wypić do obiadu z mięsem ;)

    A swoją drogą w podstawówce moi koledzy jedli pastę jajeczną z pieguskami na lekcji techniki, na której tę pastę wykonaliśmy. Więc pomyśl: mielony do ciastek owsianych = szał ;)

    OdpowiedzUsuń