Dawno, dawno temu za górami, za lasami poznałam pewnego
młodzieńca, który w dniu, w którym się spotkaliśmy po raz pierwszy śmiał się z
mojego leczo twierdząc, że do tej pory nie widział jeszcze leczo, którego
podstawowym składnikiem byłaby marchewka zamiast papryki. Rzeczywiście był to
czas, kiedy papryki używałam zdecydowanie mniej niż więcej, jeśli tylko się
dało. Trzeba jednak przyznać, że młodzieniec nie pogardził owym leczo. Powiem
więcej: zjadł go wręcz zatrważającą ilość, czego mu oczywiście nie wypominam,
ale wspominam ze śmiechem.
W dniu dzisiejszym, kiedy ów młodzieniec jest odrobinę mniej
młodzieńczy a moje leczo ewaluowało w stronę bardziej paprykowego czas na
podzielenie się przepisem z ludzkością.
Oto on:
3 papryki
1 cukinia
2 średnie cebule
3 marchewki
Pół ostrej papryczki
Pomidory lub opakowanie krojonych
pomidorów
Pieprz, sól
Od czego zaczęłam? Na patelni
zeszkliłam pokrojoną na „półtalarki” cebulę, którą potem wrzuciłam do garnka.
Podobny los spotkał paprykę, którą potrzymałam chwilę na patelni aż do momentu
kiedy widać na niej działanie temperatury, to znaczy robi się mniej jędrna i
bardziej szklista z wyglądu. Taką paprykę wrzuciłam do garnka wraz ze świeżą
pokrojoną w kostkę cukinią.
Ze wstydem muszę przyznać, że
chociaż do potraw bardzo lubię dodawać świeże pomidory tym razem poprzestałam
na opakowaniu krojonych pomidorów z powodu czystego lenistwa. Taką mieszankę
cebuli, papryki, cukini z pomidorami podgrzewałam w garnku do czasu aż cukinia
trochę zmiękła, by w końcu dodać do niej pokroje w plasterki marchewki i
połówkę ostrej papryczki oraz pieprz. Kiedy warzywa były jeszcze w miarę twarde
dodałam soli.
Osobiście nie przepadam kiedy
leczo jest warzywną breją, więc gotuję je do momentu, kiedy marchewka oraz
reszta warzyw zmięknie, ale jeszcze trzyma swoją pierwotną formę. Tym razem
muszę przyznać, że efekt usatysfakcjonował mnie całkowicie.
W głowach niektórych z Was może pojawić się pytanie:
dlaczego dodaję do leczo marchew zamiast kiełbasy? Rzeczywiście, nie jestem
wegetarianką, ale nie jestem także zwolenniczką wyrobów wędliniarskich.
Dlatego, jak to powiedziałam koledze, który ze mną to leczo spożywał: wyobraź
sobie, że ta marchewka to kiełbasa. Drogi Czytelniku Ty również możesz sobie to
wyobrazić lub też dodać do lecza kiełbasy ;)
Na koniec mogę jedynie dodać, że młodzieniec z początku
notki do tej pory jest moim serdecznym przyjacielem. Do garów więc, bo jak
widać leczo z marchewki służy zawieraniu znajomości!
Prawa autorskie do zdjęć oraz treści wpisów należą do autorki
bloga. Jeśli chcesz zacytować fragment wpisu proszę o podanie źródła i kontakt
mailowy kuchnia.poli@gmail.com.
Wszystko? Prawie dobrze! Powinnaś sobie odpowiedzieć na jedno ważne, ale to bardzo ważne pytanie: gdzie tu jest mięso?
OdpowiedzUsuń@Mateusz: Jest to zasadniczne pytanie! Widzial ktos leczo bez miesa? ;)
OdpowiedzUsuń@Mateuszu, mięsa nie ma. Jest marchewka! Nie każde danie musi mieć mięso żeby smakowało. Przynajmniej nie w mojej kuchni :)
Usuń@light: Widziałam leczo bez mięsa wiele razy. Ba, widziałam nawet leczo bez mięsa, za to z pieczarkami :)